3 grudnia 2009

Szukając "piękna"




Myśląc o „dążeniu do piękna” musimy natrafić na kilka niepokojących spostrzeżeń. W szczególności niepokojących dla twórców – niezależnie od dyscypliny, którą się parają – i teoretyków próbujących uchwycić zjawiska artystyczne w ramy zrozumiałe dla większości ludzi.
Na początku XXI wieku żyjemy w przeświadczeniu - w znacznej mierze słusznym, że wszystko już było. Jeśli do zjawisk artystycznych zaliczymy każdy typ ludzkiej aktywności podlegający „konsumpcji kulturowej”, nawet jeśli z trudnością przychodzi nam nazwanie jej kulturalną, to trzeba sporej dozy dyletanctwa i nakierowanego na określone środowiska twórcze wazeliniarstwa, by cokolwiek dziś nazwać: nowatorskim, odkrywczym, awangardowym. Choć są to przymiotniki powtarzane często, jak żadne inne.
Ponadto przy różnorodności doświadczeń estetycznych i form artystycznej wypowiedzi w kulturze współczesnej, obserwujemy jednocześnie pełny triumf egalitaryzmu. Dla większości ludzi wzorem kultury wysokiej są zjawiska formowane pod upodobania odbiorcy masowego. I niczego tu nie zmieni jakże trafne spostrzeżenie, że miliony much nie mogą się mylić – jedz gówno!

Dla wspomnianych na początku teoretyka i artysty, sytuacja ta ma dramatyczne następstwa. Z którymi, nota bene, obaj w jakimś stopniu zdołali się już pogodzić. Artysta świadom, że nic nowego nie wymyśli całą są zapobiegliwość skieruje na przypodobanie się swemu chlebodawcy, albo jako groteskowy dziwak zapadnie w niepamięć. Teoretyk zaś da sobie spokój z poszukiwaniem piękna poprzestając na pro-towarzyskim chałturzeniu, które każe mu koślawego malarzynę – teraz speca od „artystycznej scenografii” nazywać: geniuszem 11 muzy, a grafomana: olśniewającym talentem.
Czyżby ludzki geniusz się wyczerpał? Czy odtąd jesteśmy już jedynie konsumentami dóbr kultury, których potrzeby w przypadku odbiorcy masowego kształtują spece od ekonomii i psychologii postrzegania, a w przypadku snobów: mniej lub bardziej uzdolnione, za to do szczętu zmanierowane towarzystwa wzajemnej adoracji?

Otóż, ja w to nie wierzę. Nawet jeśli tak się rzeczy mają w głównym nurcie naszej cywilizacji, są jeszcze ludzie zdolni coś sensownego nam o nas samych powiedzieć. Poprzez sztukę właśnie, nie koniecznie piękną, ale zawsze doskonałą. I w tej doskonałości ocierającą się o absolut.

P.S.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz