22 lutego 2010

Kiedy powrócisz 25


Po polskim: „Geografia“. Pełny luzik... Wszystko dzięki słabości, która targa duszą Madame Troczyńskiej – wymawiać należy z fhrancuska, gahrdłowo – Madame Throczynska.
Słabość targała jej duszą na tyle gwałtownie, iż pierwszą informacją jaką starsze roczniki w naszej szkole zwykły przekazywać rozpoznającym teren pierwszakom było: Na pierwszej ławce muszą siedzieć faceci! Najlepiej schludni z wyglądu, tak by się pani podobali. Pod żadnym pozorem dziewczyny, bo klasa będzie mieć przerąbane. I bez obaw. Ci z pierwszej ławki mogą zapomnieć o geografii.
Trochę to było przesadzone, ale...
W ten oto sposób ja i Krzyś, młodzieńcy etatowo okupujący najbardziej oddalone od nauczycielskiego biurka rejony klasy, na geografii siedzimy w pierwszym rzędzie.
Nasze zmysły z nieśmiałością chłoną informacje, jakie przekazuje nam pani profesor. Zahipnotyzowani śledzimy jej pełne stanowczości gesty, gdy z kijkiem do wskazywania państw i górskich szczytów krąży wokół mapy. Spuszczeniem oczu i rumieńcem dajemy znak, żeśmy spostrzegli dyskretnie rzucone ku nam spojrzenie.
Od czasu do czasu madame Troczyńska zadaje klasie jakieś podchwytliwe pytanie, po czym idzie między rzędy w poszukiwaniu odpowiedzi. Wreszcie zdecydowanym krokiem powraca do biurka, siada na przykusym, by sprostać jej pełnym kształtom szkolnym krzesełku, chwyta się pod boki klatki piersiowej i wypychając ku przodowi obfity biust, tak by nabrał dziewczęcej jędrności, pyta:
- A wy co wiecie, chłopcy?
- Oj, dużo oni wiedzą, dużo, pani profesor – daje się słyszeć złowieszczy syk koleżanki z tylnej ławki.
My zaś czerwoni niczym świeżo starte buraczki zbieramy do kupy ostatnie myśli i podejrzane w międzyczasie odpowiedzi po czym, zaliczamy - raz ja, raz Krzyś - ekstra premię w dzienniku.



Co dla nas relaksem, dla dziewczyn drogą przez mękę.
Ze szczególną pasją madame Troczyńska tępi niewiasty ładne acz niezbyt lotne. Te winny przychodzić na lekcję w worku pokutnym posypane popiołem, wyuczone na pamięć czego się da, byle tylko „nie trzeba było myśleć” – jak im to złośliwie dopowiada stawiając bombę w dzienniku.
Na geografii i tak nieszczególnie trzeba, bo większość to pamięciówa, ale...
Ulubionym zajęciem Troczyńskiej jest wyszukiwanie w jej przedmiocie elementów logicznych, a następnie egzekwowanie tej wiedzy od przepytywanego. To dobrze znany system „pytań pomocniczych“. Do zupełnych incydentów należą sytuacje, w których ten manewr komukolwiek pomoże. Z reguły nieszczęśnika pogrąża.
Jeśli madame jest nie w humorze i jakimś trafem wezwie do tablicy same dziewczyny – jesteśmy świadkami straszliwego pogromu. Nawet prymuski padają pod razami „ryczącej czterdziestki“ niczym trafione packą muchy. Obrona piątki na świadectwie końcowym wymaga od tych dziewcząt heroicznego wręcz wysiłku. A w sytuacjach bez wyjścia - wsparcia Lorka, który w maju i czerwcu podejmuje negocjacje ostatniej szansy, by zneutralizować „jakiś tam“ kaprys losu z połowy półrocza.
Nas to oczywiście nie dotyczy. Raz żeśmy chłopcy, dwa – ambicji jako takiej nie miewamy.
Wracając do Madame Troczyńskiej, zupełnie nie rozumiemy przyczyny, dla której dziewuchy jej nie cierpią. Oskarżają o stronniczość, „obrzydliwe chwilami zachowanie” i takie tam...
Z ręką na sercu: wszystko to babska zawiść.

1 komentarz:

  1. czy Madame zamężna? mój stwór z Liceum prowadził zajęcia z biologii, był starą panną i choć kolegom łatwo specjalnie nie było, z pewnością mieli łatwiej. Dobrze mieć za sobą młodość durną, chmurną... ahoj załogo! z gniazdka bocianiego jest już wspaniały widok na ster, trzymany własnymi dłońmi!

    OdpowiedzUsuń