12 lutego 2010

Kiedy powrócisz 22


- To rzeczywiście... wybacz, zabawne zdarzenie – Zuza z trudem opanowywała chichot.
- Zgadzam się. Zabawne i pouczające.
- Nie można po jednym przykrym incydencie wszystkiego przekreślać. Zresztą, gdybyś zaczął regularnie chodzić do szkoły i odrabiać prace domowe...
- A kto powiedział, że dobry uczeń musi chodzić do szkoły. Czy poziom wiedzy zależy do ilości godzin wysiedzianych w ławce?
- W pewnym sensie zależy. Jeśli ciągle cię nie ma, musisz mieć braki.
- Zapewniam, że nie większe niż inni. Zresztą to nie chodzi o jeden wypadek. Nauczyciele to muły. Dzielą uczniów mechanicznie na prymusów, czwórkowych, trójkowych i pałkowiczów. Jeśli zaszeregują Cię do pałkowiczów to nie ma żadnej szansy na przekonanie ich, że jest inaczej. Zuzia. Nie kręć głową, bo wiesz, że mam rację. Otóż przypomnij sobie mechanizm wystawiania ocen z odpowiedzi przy tablicy. Ileż razy nauczyciel, zanim cię oceni, zajrzy, jakie stopnie masz z innych przedmiotów. I co się potem dzieje. Nieważne, czy odpowiadasz na tróję, czy na silną czwórkę – jeśli jesteś pałkarzem i tak dostaniesz góra 3 albo 3 z minusem. W porywach 3 z plusem. Ileż razy odpowiadałem lepiej od „czwórkowiczów“ zgarniających 4, gdy ja z łaski otrzymywałem 3.



System zmienia się dopiero pod koniec kwietnia, kiedy zbliża się wystawianie ocen. Wiedzą, że nie mogą wszystkich zostawić na drugi rok. Łowią więc każdą budzącą nadzieję wypowiedź, pozwalającą na wyciągnięcie średniej. No i zgodnie z tym systemem do kwietnia bimbałem a od kwietnia wyciągałem na prostą zabagnione przedmioty. A że na tle innych pałkowiczów byłem gwiazdą, to spokojnie w 1,5 miesiąca odrabiałem straty z całego roku.
- I jaki byłby sens chodzenia do szkoły przez cały rok?
- Może taki, że wydostałbyś się z grupy „pałkowiczów“? - ona naprawdę wierzy w to, co mówi.
- Idealistka - pokręciłem głową z politowaniem. - Po pierwsze utraciłbym mnóstwo wolnego czasu, po drugie nic bym nie wskórał. Większość gogów to tępole.
- Na pewno nie większość.
- Obawiam się Pani, że patrzysz na świat przez różowe okulary.
- Nie masz racji.
- Widzisz Zuza, gdyby nie zmiana kilku kluczowych nauczycieli w siódmej i ósmej klasie, to moje świadectwo na zakończenie szkoły byłoby zapełnione od dołu do góry samymi trójami, jak przez resztę podstawówki. Na szczęście przyszli nauczyciele, dla których byłem „tabula rasa“. A potem starzy wystawiając mi stopnie sprawdzonym systemem porównywania ocen z innych przedmiotów ze zdziwieniem konstatowali, że nie jestem skończonym idiotą. I tak chory system porównawczy zaczął działać na moją korzyść. Ale co z tego? Nie zmienia to faktu, że sam system jest do kitu.
- Trochę masz racji. Ale i tak wagarowaniem wiele nie zdziałasz - upierała się, jak każda baba.
- Teraz nie wagaruję z musu, lecz dla przyjemności. To coś zupełnie innego - zacząłem z nonszalancją. - W ogólniaku na szczęście gogowie-idioci to unikaty. Lubię szkołę, byle nie do przesady. W końcu co szkodzi połączyć jedno z drugim?
- Szkodzi. Ze szkoły trzeba czerpać jak najwięcej, póki można. Bo potem będziesz żałował, że zmarnowałeś najlepsze lata na włóczenie się wzdłuż śmierdzącej rzeczki.
- W takim towarzystwie? Nawet rzeczka przestaje śmierdzieć.
- Nie czaruj, nie czaruj...
- No wiesz co. Musisz być ciągle przeciwko mnie? - dałem wyraz swemu zawiedzeniu rozkładając bezradnie ręce.
- Nie ciągle, lecz gdy opowiadasz herezje!
- Herezje na temat szkoły, czy na temat ciebie?
- Przestań, powiedziałam! - mało nie zaczęła tupać.
- No dobrze. Po co byliście w Warszawie? - zmieniłem temat widząc, że nieco wkurzają ją takie żarty.
- Nie pytaj. Mam tego dość w domu - zaczęła patrzeć gdzieś przed siebie. - Proszę nie rozmawiajmy o niczym, co wiąże się z moimi wyjazdami, zwolnieniami, moimi nieobecnościami w szkole i tak dalej. Kiedyś ci to opowiem, ale teraz chcę o tym nie myśleć. Ok? - spojrzała niepokojąco poważnie. – Proszę. Chociaż tu.
- Nie ma sprawy. Choroby. Jak chcesz, to mogę nawet nie mówić o moich schorzeniach, choć jako hipochondrykowi przyjdzie mi to z pewnym trudem – starałem się zażartować, lecz na niej nie zrobiło to tym razem najlepszego wrażenia.
- To niech ci przyjdzie. Już wolę słyszeć o wagarach.
- O tym akurat mogę z pasją godzinami – burknąłem pod nosem.
- Właśnie widzę. Niestety...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz