18 lutego 2010

Kiedy powrócisz 24




- Asia i Kasia... - zawiesza głos wzorem Szekspirowskiego bohatera. - W tygodniu przedświątecznym nie było was... w poniedziałek na matematyce. Powiedzmy... rozumiem. Ostatnia lekcja, spieszyło się wam do domu. Ale...! W czwartek uciekłyście z chemii i to tak pechowo, że profesorka od biologii znalazła was w damskim szalecie... jak to dramatycznie przekazała w pokoju nauczycielskim, „spowite kłębami dymu“... Tak. Powróciłyście więc na chemię, nie z własnej woli, by towarzyszyć reszcie klasy do... początku najbliższej przerwy. Następna. Łacina. Was znowu nie ma... O rosyjskim nawet nie wspomnę. No i piątek. Dla równowagi zawieruszyłyście się na biologii. Dziewczynki, czy wy jesteście poważne? Powiedzcie mi dlaczego... Co ja mam z wami zrobić? - na twarzy Lorka odmalowuje się zażenowanie zmieszane ze współczuciem.
Aż nam go szkoda. My też byśmy nie wiedzieli, co zrobić z takimi pannami. Karać ładne i słodkie dziewczynki? Trzeba by być potworem bez serca! Puścić wolno? Też nie da rady, bo laski przegięły na całego.
- Kiedy wasze matki mogą do mnie przyjść? Najlepiej w poniedziałek o ósmej - namyślił się nie pozostawiając dziewczętom żadnej przestrzeni negocjacyjnej.
- Moja mama pracuje... - zajęczała rozpaczliwie Aśka.
- Panie profesorze, moja też nie da...
- Dziewczyny! - przerwał stanowczo te biadolenia. - Albo przyjdą do mnie, albo będą musiały przyjść do dyrektora. Co zatem wybieracie?
Cisza.
- Rozumiem, że ustaliliśmy: najbliższy poniedziałek o ósmej rano wasze mamy, albo tatusiowie, przychodzą tu pod klasę. Zrozumieliśmy się?

I tak przed całe 45 minut.
Po wychowawczej dwie godziny polskiego, też z Lorkiem. W sumie bite trzy.
Nawet z nim, trzy godziny to o dwie za dużo. Na długiej przerwie ledwo żyjemy. Dopiero kilka strzałów w płuco przywraca nas do pionu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz