5 lutego 2010

Kiedy powrócisz 19


Wreszcie po męczącej chwili milczenia spytałem:
- A jak ty oceniasz szkołę?
- Lubie ją. Bardzo. W średniej jeszcze się nie nabyłam, ale podstawówkę wspominam bardzo miło. Owszem są rzeczy, które mi się podobają i takie, które bym zmieniła...
- Gdzie chodziłaś?
- Do jedynki za torami. A teraz do chemika w Piastowie. A ty?
- Ósemka. A teraz do Zana. Dobra buda. Nasz dyrektor ogłaszając wieść, żeśmy godni pobierać tu nauki zapowiedział, że... „po tej szkole będą państwo, jakby – pół-inteligentami“?
- Tak? - śmieje się prawie całą sobą.



- I trzeba przyznać, że patrząc na niektórych utwierdzam się w przekonaniu, że bycie „pół-inteligentem“ stanowi szczyt ich marzeń.
- A ty masz jakiś szczyt marzeń?
- Bo ja wiem. Na razie to nie głupio przeżyć. Co się martwić o resztę – mówiłem z przekąsem.
- Nie grzeszysz malkontenctwem? - Zuza zmierzyła mnie surowym spojrzeniem.
- Malko... co? - westchnąłem. - Nie. Chyba nie. Tak mi się przynajmniej wydaje.
Podchwyciła moją zabawę odkopując jeden z kamieni.
- Powiedz, czemu uważasz, że szkoła jest zła? Przecież jeśli wagarujesz, to nauczyciele muszą cię za to ukarać. Nawet powinni to zrobić. Rodzice też!
- Wagary nie mają tu nic do rzeczy. Od tego jest ocena z zachowania. A nie polskiego, czy biologii.
- No i...
- No i w podstawówce często te dwie rzeczy mylą.
- A czemu teraz nie chodzisz do szkoły?
- Chodzę. Czasem. Jak prawie każdy, poza koleżanką Grudówną, która chodzi zawsze. Mamy taką agregatkę w klasie.
- A czemu czasem? - typowo kobiecy upór.
- Oj... Zuzka. Aleś się uparła. Bo ja wiem – sam zacząłem się zastanawiać.
Na początku moje wagary nie były wagarami. Jak człowiek jest chory to dostaje zwolnienie. Ale jak było się głodnym, to nikt zwolnienia nie dawał. Jako małolaty całymi miesiącami jedliśmy byle co, a czasem i tego brakowało. Przy takiej diecie bywało różnie. Zdarzyło się że w drodze od szkoły fiknąłem nieprzytomny. Gdy mnie ocucili, posadzili na ławce, wolałem już nie iść do budy. Wracałem do domu lub wałęsałem się po mieście. Byle powoli. Z czasem nauczyłem się, że życie poza szkołą bywa przyjemniejsze niż to szkolne. W szkole obojętne z jakiego powodu cię nie ma, gnoją nie patrząc na nic, bo wydaje się im, że w ten sposób cię zmobilizują. No i mobilizowali – do częstszych wagarów.
- Zresztą, w szkole nie było już sensu walczyć o stopnie, bo jeśli kiedyś tam zaliczyli cię do grupy szkolnych outsiderów, to w żaden sposób się tej oceny nie pozbędziesz.
- Przesadzasz - przerwała mi kręcąc głową.
- Naprawdę tak uważasz? - zaśmiałem się nieco złośliwie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz