26 lutego 2010

Kiedy powrócisz 27




No i jest - tym razem to ja się spóźniłem.
- Ależ śliczny ten piesek. Cześć! - wita mnie radośnie.
- Pewnie, że śliczny, bo mój - zauważam z pełną namaszczenia powagą. - Pan śliczny, to i pies się stara dostosować.
- Jaki pan skromny.
- Cóż ja na to pocznę? Skromność to moja druga natura.
- A pierwsza? - wpatruje się we mnie kasztanowymi oczyma
- Wdzięk i uroda – odpowiadam bez chwili wahania. Ta błazenada rozbawiła ją na całego, więc dopiero po pewnym czasie, zwraca się do mnie z pytaniem.
- Jak minęła niedziela?
- Całkiem przyjemnie, ale fiołki się zmarnowały. Nie raczyłaś Pani zagościć w tych stronach sobotnim popołudniem...
- Byłam w niedzielę na długim spacerze z siostrą w Parku Potulickich. A w sobotę mieliśmy zjazd rodzinny. Bardzo męczące.
- Fakt. U mnie w domu człowiek non stop czuje się jak na rodzinnym zlocie. Jak dowali koleżanek i kolegów, to tracę rachubę czyje to mieszkanie.
- Przynajmniej masz wesoło. U mnie wesołość jest czasem tak wymuszona, że już wolę jak siedzą z ponurymi minami.
- Ponure miny bywają zabawniejsze niż kawały.
- To prawda. A tak w ogóle, to byłeś dzisiaj w szkole? - zmieniła nagle temat rozmowy.
- Czemu nie? Nawet upolowałem czwórkę z geografii.
- O, to gratuluję. Widzisz, jak chodzisz do szkoły od razu widać efekty.
- Niezupełnie. Efekty widać, bo geografica daje mi fory. Tak generalnie, to efekty są jak zawsze – umiarkowane.
- A ja już nie mogę się doczekać, kiedy wrócę do szkoły.
- Szalona dziewczyna. Kiedy ma to nastąpić?
- Zwolnienie kończy mi się w niedzielę 3 maja. Jeśli badania kontrolne, te z zeszłego tygodnia wyjdą dobrze, to obiecali, że od czwartego będę mogła wrócić do szkoły.
- To od jak dawna masz labę?
- Nie do końca labę... w czasie dłuższych pobytów uczyliśmy się w liceum przy szpitalu. Tyle, że niezależnie, kto gdzie chodził wszyscy byliśmy w ogólnej. Teraz będę musiała od nowa wszystko odrabiać. Od początku semestru nie mam żadnych ocen, więc będzie sporo pracy. Trochę mnie to przeraża.
- Dasz sobie radę – pocieszam dziewczynę. - Jesteś na pewno pilną uczennicą.
- Nie do końca taką pilną. Ale chcę wreszcie pójść do nowej szkoły.
- Nie będziemy się wtedy widywali... Chociaż nie. Wiem! W dni wagarowania będę odprowadzał cię do szkoły. Mogę nosić ci tornister jak chcesz.
- Obawiam się, że to niemożliwe – zaśmiała się rozbawiona – Do szkoły odwozi mnie tata..
- Tak... a przywozi?
- Wracam pociągiem.
- No widzisz. To po szkole możesz wpadać do mnie, żebym cię odprowadził.
- Jesteś niepoprawny. Zobaczymy jak to będzie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz