26 stycznia 2010

Kiedy powrócisz 15


Facet ze smętną miną przeparadował od drzwi do znajdującego się pod oknem biurka. Na początku każdej lekcji otacza go ostry zapach dymu papierosowego. Dla nas bomba, gdyż niemal cała klasa, której zdecydowaną większość stanowią laski, po przerwie capi dymem jak popielnica.
Lorek przeliczył w milczeniu klasę, odhaczył nieobecności, by wreszcie zgodnie z tradycją sprowadzić nas na ziemię.
- Czy mógłbym prosić o ciszę?! Państwo otworzą zeszyty na stronie z pracą domową.
- Jaką pracą? - dało o sobie znać zaniepokojenie kilkorga uczniów.
- Jeśli koleżanka do tej pory nie wie jaką pracą, to zdobyta teraz wiedza niewiele jej pomoże - gog z politowaniem popatrzył na spłoszone tą uwagą dziewczę - Proszę otworzyć zeszyty!
Siwy zdrętwiał.
- O kurdesz... co było? - wyrzucił z siebie.
Otwieram zeszyt.
- Żartujesz?! Napisałeś? - nie mógł uwierzyć w to, co widzi.
- Dzisiaj rano, kolego - odparłem z satysfakcją. - Zdziwiony?
Ludzie z charakterem lubią śmiałe wyzwania. Specjalnością Siwego jest pisanie wypracowań w trakcie ich sprawdzania. Inną równie dobrze opanowaną sztuką jest odczytywanie wypracowań, których w ogóle nie ma w swoim zeszycie. Różnie się takie popisy elokwencji kończą. Jeśli po „odczytaniu“ gog nagradza treść bez zaglądania do zeszytu, dzielny koleżka ma z reguły niewyjętą „4“ w kieszeni.
Niestety, coraz częściej po wyrażeniu uznania dla treści Lorek żąda przedłożenia wypracowania, a wówczas z Siwym bywa kruchutko. Albo zostaje przyłapany na oszustwie albo, jeśli zdołał napisać wypracowanie do końca lekcji, kiedy to był zobowiązany oddać zeszyt nauczycielowi, łapie bombę za ortografię.
Tym razem muza leserów sprzyja memu towarzyszowi. Sprawdzanie rozpoczęło się od pierwszego rzędu pod oknami. My siedzimy w trzecim, skrajnym pod ścianą, mniej więcej w połowie – czyli optymalnie. Z której strony nas nie zajdzie, do nas dotrze praktycznie pod sam koniec.
Niewiele myśląc, Siwy odczytuje treść zadanego tematu, potem lustruje moje wypracowanko, wreszcie rzuca się w wir pracy.
Aż serce rośnie, jak sumienny z niego młodzian. Ile uczucia i pasji wkłada w swe szkole obowiązki! Nim rozpędzona dłoń zakończy jedno zdanie już kolejnych 5 ciśnie się do głowy.
Lorek kończy rząd pod oknem. Siwy ma 2 akapity. Lorek sprawdził połowę środkowego. Siwy zapisał chaotycznymi hieroglifami pierwszą stronę. Siwy dociera do końca drugiej strony, Lorek zaczyna sprawdzanie na końcu naszego rzędu. Cóż za przychylność fortuny otacza młodziana! Gdy Lorek jest na końcu rzędu dzielą nas od niego 4 ławki, podczas gdy od frontu byłoby ich ledwie 3.
Koleżanki przed nami dodają Siwemu otuchy dziewczęcym chichotem. Lorek jest za plecami. Siwy musi jeszcze tylko dopisać wnioski... ale to zrobi po odhaczeniu zawartości zeszytu przez nauczyciela. Zamieramy.



- Odrobiłeś? Co za święto? – nauczyciel zwraca się wpierw do mnie i zaraz potem do Siwego - I ty sądzisz, że ja to przeczytam?
- Ale ja mogę przeczytać panie profesorze, jeśli zajdzie taka potrzeba - odpowiedział rezolutnie rozbawiony swym talentem pisarskim.
- No to zaraz sprawdzimy, czy możesz. Bo szczerzę wątpię. Pisałeś to jadąc pociągiem? A poza wszystkim, nie wysiliłeś się szczególnie. Dwie stroniczki? Nawet kolega ma dzisiaj trzy i pół. Przyznaję, że jak na was to niebanalny wysiłek, ale przypominam, że miało być wypracowanie na 4 do 5 stron. O ile dobrze pamiętam? Klasa przypomni... - Lorek na chwilę odwrócił się w stronę reszty uczniów.
- Tak, panie profesorze – odkrzykuje chórek dziewczęcy.
- Tak, tak, panowie – duma nad naszym losem gog. – Tacy, jak wy zawsze kończą marnie. Za inteligentni, by szkoła zmusiła ich do pracy. Za leniwi, by się za nią wziąć. Cóż, będzie z was kiedyś doskonale zapowiadające się „nic“.
Między urocze niewieście popiskiwania wdziera hałaśliwy rechot Krzyśka. Na tyle głośny, że nawet Lorek spojrzał w jego stronę jakże wymownie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz