21 stycznia 2010

Kiedy powrócisz 14


Pod piekarnią zapach pieczywa zmieszany ze złowieszczymi okrzykami. Każdego ranka jest tu to samo. Robiący jak zawsze zbędny tłum emeryci przemieszani z rozgorączkowanymi robociarzami. Trochę dzieciaków lecących na pociąg do szkoły. No i kłótnie o to kto pierwszy, kto drugi...
- Czemu ta pani dostaje 5 bochenków, tu inni też stoją i chcą dostać. Proszę nie dawać tylu chałek, bo my też chcemy coś kupić. Oni mogą sobie później przyjść, a my? – podnosi się wrzawa zniecierpliwionych kolejkowiczów o ziemistych twarzach.
- 8 rogali?! - opasła lampucera stojąca z tyłu mało nie rzuciła mi się do gardła, gdy o nie poprosiłem, widząc, że to już końcówka porannego wypieku.
- Ile?! Pani mu nie daje...! - wsparł ją postukujący gniewnie laską staruszek.
- Ale ja mam sześcioro rodzeństwa, przecież chleba nie biorę - zacząłem spokojnie wyjaśniać swą sytuację rodzinną.
- Już bierz i nie dyskutuj - ponagliła mnie sprzedawczyni. - Dość mamy tu awantur od samego rana.
Przeciskam się do wyjścia przez tłum złorzeczących emerytek i ponurych pracowników pierwszej zmiany.
W drodze powrotnej przeprawiam się przez tory i skręcam w pierwszą z uliczek niemal vis a vis bramy zakładu remontowego.
Bloki jak bloki. Nic nadzwyczajnego. Bogu dziękuję, że nigdy nie mieszkałem, nie mieszkam i mieszkać w blokach nie będę. Budzą we mnie niemal fizyczną odrazę. Ciasne, klaustrofobiczne mieszkanka, w których słychać każde pierdnięcie sąsiada. Stukania, pukania, szurania. Jak odkurzają mieszkanie na parterze, to słyszą to nawet ci z poddasza . Zaprzeczenie wszystkiego, z czym kojarzy się dom. Nie wiem co tak pociąga ludzi w tych odczłowieczonych klatkach.
Zastanawiam się, które okno należy do jej mieszkania. Które okno, z kilkuset okien, któregoś z kilku bloków. Cóż za skala anonimowości!



Piątkowe lekcje zaczynają się od polskiego. Rano po pożarciu rogala miałem tyle czasu, że z nudów napisałem zadane przez Lorka wypracowanie.
Lorek jest od kilku miesięcy naszym wychowawcą, nauczycielem PO i polonistą w jednej osobie.
Dotychczasowy wychowawca wymiękł po po roku spędzonym z nami. W efekcie klasa potrzebowała nowego opiekuna. Okazało się, że jedynymi wolnymi są Lorek lub nauczycielka wf-u. Ta pierwsza odpadła w przedbiegach. Gdzie do klasy humanistycznej amatorka zapoconych mięśniaków? Znacznie lepiej pasował do nas Lorek. I to pod każdym względem.

2 komentarze:

  1. Miło słyszeć, a raczej czytać. Choć przeważnie mam wrażenie, że jest to głos wołającego na pustyni. Z drugiej strony jego przykład pokazuje, że... :-)

    OdpowiedzUsuń